Istotą odkrywania właściwej ścieżki jest zrelaksowanie się i powstrzymanie wyszukiwania ...
Niemniej, jestem przygotowany na dzielenie się Prawdą, którą mogłem odkryć w swoim sercu, dzięki łasce oraz prawidłowemu skierowaniu.
Urodziłem się na Słowacji, w mieście Koszyce, w dniu 14.05.1978. Moje cywilne imię jest Ronald /Rony/. Imię HAPPYji /czytaj happidży/ do mnie dotarło podczas jednej z medytacji. Symbolizuje szczęście w stanie, kiedy po prostu jesteśmy i jesteśmy szczęśliwi, w naszym naturalnym, początkowym i rzeczywistym stanie, bez przydania czegokolwiek, tylko szczęście bez jakiejkolwiek zewnętrznej przyczyny. Owe imię symbolizuje moje wyzwolenie od życia, jako osoby oraz zawraca mnie z powrotem do stanu naturalnego bycia w szczęściu, do stanu prawego, rzeczywistego „siebie”, bez łączenia się z moją osobistą tożsamością. Skrót „ji” jest na dodatek w hinduizmie znakiem miłości, czci, szacunku oraz sympatie. Choć skrót w moim imieniu jest z hinduizmu, podstawą tego co przekazuję jest Miłość oraz Jedność, które łączą wszystkie istoty bez względu na religię, narodowość, kolor skóry lub płci.
Nie jestem mistrzem, nauczycielem duchownym, uzdrowicielem ani sługą Bożym. Niemniej, jestem przygotowany na dzielenie się Prawdą, którą mogłem odkryć w swoim sercu, dzięki łasce oraz prawidłowemu skierowaniu. Podzielę się tą wiedzą z każdym, kto pokaże zainteresowanie. Nie ma znaczenia, na jakiej drodze życia właśnie jesteś, w co wierzysz lub nie – jeśli moje słowa Tobą rezonują lub wstrząsnęły całym Twoim byciem, to właśnie dla Ciebie tutaj jestem, w swoim prawym, rzeczywistym i naturalnym stanie.
W życiu robiłem kilka profesji. Byłem handlowcem, ekonomem, konsultantem, organizatorem wydarzeń społecznych, koncertów, posiadałem kilka firm. W świecie materialności dobrze mi się wodziło, dużo mogłem doświadczyć. Awansy oraz pady. Zapalenia dla czegoś a także rozczarowania. Nadchodzące okoliczności, które w tym czasie postrzegałem jak bardzo nieprzyjemne i przez które ciężko przechodziłem mi jednak pokazały, że tajemnica życia w sobie musi ukrywać coś innego, coś głębszego, mocniejszego, większego niż jest świat materialności oraz codziennego gnania się za czymś.
Podczas tego okresu starałem się intensywnie poznawać samego siebie. Mam na myśli poznawanie siebie nie jak osoby, lecz jako istoty a także poznawaniu swojej natury.
Początki, kiedy zaczynałem być świadomy nie tylko świata materialności, sięgają do 2007 roku, gdy byłem na swoich pierwszych kursach. Chodziło szczególnie o kursy uzdrawiania, np. różne kursy stopni Reiki, Anielskie kursy, aktywna duchowna terapia itp. Oprócz tego się przez chwilę zajmowałem studiowaniem Feng Shui. Nic z tego, co się nauczyłem w przeszłości już dzisiaj nie używam a właśnie to mi przyniosło niesamowite wyzwolenie od zdobytej „niepotrzebnej” wiedzy. Swoje rzeczywiste oprzytomnienie datuję na 2010 rok, po tym co przeczytałem książek Louise L. Hay. W tym czasie zacząłem czuć mocną potrzebę pomagać wszystkim istotom, które są na swojej ścieżce i szukają takiej pomocy. Dosłownie z Bożą pomocą zbudowałem centrum uzdrawiania oraz medytacji nazywane Centrum Zdrowia Radość, które znajduje się w Koszycach na Słowacji i funkcjonuje do dziś. W tym centrum działali różni uzdrowiciele, teraz tam można ćwiczyć jogę, medytować lub pójść na masaż. Ja tam wcześniej też prowadziłem medytacje, kursy, seminaria oraz regularne wydarzenia uzdrowicielskie.
Podczas tego okresu starałem się intensywnie poznawać samego siebie. Mam na myśli poznawanie siebie nie jak osoby, lecz jako istoty a także poznawaniu swojej natury. To stało się moją codzienną rzeczywistością. Na mojej drodze towarzyszyło mi wielu mistrzów, nauczycieli, guru, niemniej, największy wpływ na mnie mieli już omawiana Louise L. Hay, Shakti Gawain, małżeństwo Ester a Jerry Hicksowie, później wielki duchowny mistrz Osho, który długo był dla mnie Jedynym mistrzem. Dalej to byli Don Miguel Ruiz, Eckhart Tolle, później Szri Ramana Maharsi, Szri Papaji. Osobiście odwiedziłem kilka razy takie materializowane istoty jak Matka Meera, gdzie zdałem kilka Darszanów. Także uczestniczyłem na dwóch Darszanach u Mistrza Szri Swamiego Vishwanandy. Miejsce w moim sercu ma też Marcelka z gór, kochająca oświecona istota żyjąca w domku w górach między Słowacją i Czechami, którą też mogłem spotkać osobiście.
Choć praca z sobą samym, różne książki, które przeczytałem a nie było ich mało, spotkania z kochającymi istotami były bardzo poruszające a zostawiły w mnie coś nowego, często się czułem zagubiony w technikach zewnętrznego świata, które polecali różni mistrzowie jak bardzo pomocne. Ja ale często czułem, że to nie to, co ja próbowałem znaleźć, co potrzebowałem. Wciąż tylko próbowałem to „coś” znaleźć, choć często nie wiedziałem, czego tak naprawdę szukałem… Naprawdę wyraźny postęp w odkryciu siebie samego a mojego Boskiego „ja” doświadczyłem dopiero po tym, co mnie łaska przyprowadziła do mojego aktualnego mistrza, kochanego Szri Moojiego. Miałem to szczęście być kilka razy w jego obecności podczas Satsangov w Portugalii, w miejscu, które nazywa się Monte Sahaja, gdzie ów mistrz żyje ze swą Sanghą. Miejsce to jest mocno wibrujące, kochające oraz ciche, z kochającymi istotami, które żyją w jego obecności. Znajdujące się w przepięknej naturze, oddalone od cywilizacji, jest to miejsce gdzie każda istota, którą tam zaprowadzi serce, los, intuicja, łaska (nazwijmy to jakkolwiek), musi czuć, że w końcu doszła do domu. Tyle miłości, rzeczywistej, bezwarunkowej, obejmującej wszystkich oraz wszystko…
Słowo filozofia może nie jest wystarczającym dla określenia jego miłości, siły skierowania, przekazywania prawdy, mądrości oraz łaski.
Moim teraźniejszym mistrzem jest więc Szri Mooji, materializowana istota pełna miłości, Oświecony żyjący Mistrz. Jego filozofia jest prosta. Słowo filozofia może nie jest wystarczającym dla określenia jego miłości, siły skierowania, przekazywania prawdy, mądrości oraz łaski. Każda istota, która się znajdzie w jego obecności jest skierowana bezpośrednio do swego wnętrza, do swego serca, do swojej natury, do boskiej rzeczywistości, do swego rzeczywistego „siebie”, do teraźniejszości. Bez zwlekającego praktykowania różnych ćwiczeń, uczeń, technik, odmawiania sobie, bez zbędnego filozofowania. Takie pożegnanie spotkało też mnie podczas mojej wizyty w Monte Sahaja na Satsangu u mojego Mistrza Szri Moojigo w sierpniu 2016 r.
Chętnie się teraz podzielę o to skierowanie, o Prawdę, którą pochłonąłem do swego serca, do centrum mojego prawdziwego bycia, do mojego jedynego i rzeczywistego „siebie” z wszystkimi, kogo dotknęły moje słowa, kto w nich czuje rezonowanie, z wszystkimi, którzy chcą coś zrobić ze swoim życiem, którzy chcą wyjść ze swego nieszczęścia, z labiryntu codziennie się powtarzających wydarzeń…
Istnieje mnóstwo dróg, wszędzie można dotrzeć bądź bezpośrednio, lub różnymi „objazdami”, przez zabłądzenie i ponowne znalezienie może tej właściwej drogi. Jeśli nie bawi Cię już odkrywać cały czas nowe drogi, jesteś już zmęczony lub zmęczona z mnóstwa technik, nakazów, zakazów, powtarzań, z praktykowania różnych metod, to właśnie dla Ciebie jest ta ścieżka i jest tym, co już tak długo szukałeś lub szukałaś, choć podstawą znalezienia tej właściwej drogi jest wyluzowanie i skończenie jej szukania…
Niech Cię na Twej drodze do odkrycia Twego prawego „siebie” prowadzi łaska.
Z niekończącą miłością, czcią oraz wdzięcznością z serca
HAPPYji